Technika ma znaczenie, czyli o prawidłowej iniekcji
Diabetyk24.pl
8 marca 2021Zastanawiając się nad przyczynami nieprawidłowych poziomów cukru we krwi, najczęściej koncentrujemy się na takich kwestiach, jak odpowiednia dawka insuliny w stosunku do glikemii wyjściowej, liczba i jakość posiłków oraz obecność i intensywność wysiłku fizycznego. Rzadko natomiast bierzemy pod uwagę znaczenie samej techniki iniekcji.
Nie ulega wątpliwości, że pierwszorzędną rolę w osiągnięciu i utrzymaniu dobrych cukrów odgrywa odpowiednio dobrana dawka insuliny. Okazuje się jednak, że sam sposób jej wstrzykiwania także nie pozostaje bez znaczenia. Prawidłowa iniekcja z technicznego punktu widzenia to składowa kilku elementów – dopasowania igły (jej długości) do miejsca zastrzyku z uwzględnieniem pewnych zmiennych osobniczych, takich jak chociażby grubość tkanki podskórnej; przestrzeganie zasad rotacji wstrzyknięć oraz korzystanie ze sterylnego sprzętu.
Tkanka podskórna poszukiwana
Jaka jest zależność pomiędzy długością igły a glikemią? Taka mianowicie, że korzystanie ze zbyt długiej igły może skutkować podaniem insuliny nie do tkanki podskórnej, a domięśniowo. Praca mięśni (np. kiedy zrobimy zbyt głęboki zastrzyk w udo) wzmacnia i przyspiesza działanie insuliny. Efektem tego może być hipoglikemia – spowodowana nie zbyt dużą dawką insuliny ani niedoborem węglowodanów, ale właśnie szybszym działaniem insuliny podanej bezpośrednio do mięśnia. Insulina powinna trafiać do tkanki podskórnej – jest to wewnętrzna część skóry składająca się z tkanek łącznej i tłuszczowej, której grubość zależna jest od płci (kobiety naturalnie posiadają grubszą tkankę podskórną niż mężczyźni), wieku oraz masy ciała danej osoby. Wstrzykiwanie insuliny do tkanki podskórnej, rekomendowane przez Amerykańskie Towarzystwo Diabetologiczne stało się standardem obowiązującym w większości krajów, także w Polsce. Na podstawie dotychczasowych badań wiadomo, że z tkanki podskórnej insulina wchłania się równomiernie, w tempie niezależnym od tego, co w danym momencie robimy. Pod tkanką podskórną znajdują się mięśnie, do których niekiedy (w wyniku złej techniki iniekcji) podajemy insulinę. Warto tutaj zaznaczyć, że niedocukrzenie to wbrew pozorom nie okazja do zjedzenia czegoś słodkiego, a dość poważne powikłanie leczenia insuliną, w skrajnych przypadkach niebezpieczne dla życia pacjenta. Częste przypadki niedocukrzenia prowadzą do rozchwiania cukrzycy – chcąc mu zapobiec, zwykle zjadamy zbyt wiele węglowodanów, wpędzając się automatycznie w przecukrzenie. Dlatego starajmy się unikać niedocukrzeń, a jeśli zdarzają nam się często, sprawdźmy, czy nie wynikają przypadkiem z nieprawidłowości we wstrzykiwaniu insuliny.
12-8-5
Pierwsze igły do penów insulinowych miały długość 12,7 mm oraz 8 mm. Wówczas edukowano pacjentów, aby przy każdym zastrzyku formowali fałd skórny. W ten sposób zabezpieczano się przed iniekcjami domięśniowymi. Sprawa iniekcji zaczęła się komplikować z chwilą wprowadzenia igieł o długości 5 mm, które wbijamy w skórę prostopadle, bez konieczności chwycenia fałdu skórnego. Powstaje pytanie, czy pacjenci stosują się do wymogów wynikających z długości igły. Praktyka pokazuje, że nie zawsze. Zdarzają się przypadki zastrzyków igłami dłuższymi bez tworzenia fałdu skóry, jak i używanie igieł „piątek” i formowanie takiego fałdu. O ile ten drugi przypadek nie ma większych skutków ubocznych, o tyle pierwsza sytuacja jest niekorzystna, bo może powodować nadmierny spadek cukru we krwi. W tym miejscu należałoby wspomnieć także o tym, jak prawidłowo tworzyć fałd skórny. Skórę należy uchwycić dwoma lub trzema palcami, utrzymywać przez całą iniekcję oraz pięć do dziesięciu sekund po wyciągnięciu igły. Nieprawidłowości w postaci formowania/nieformowania fałdu skórnego przez pacjentów w dużej mierze wynikają z utartych przyzwyczajeń – jeśli ktoś przez lata stosował długie igły i tworzył fałd skórny, z przyzwyczajenia formuje go także stosując igły krótsze. Niekiedy nieprawidłowości wynikają z niewiedzy, a iniekcje bez tworzenia fałdu są łatwiejsze. Zdarzają się i takie praktyki, że pacjenci podają sobie insulinę przez ubranie, a wtedy w ogóle ciężko mówić o prawidłowym postępowaniu, niezależnie od długości igły, fałdu skórnego czy miejsca wkłucia.
Unikanie infekcji
O technice iniekcji możemy mówić nie tylko w kontekście penów insulinowych, ale także zakładania wkłucia do pompy insulinowej. Te sposoby podawania insuliny nie wymagają dezynfekowania skóry. Wręcz jest ono niezalecane. Wystarczy, że korzystamy ze sterylnych, jednorazowych igieł. Natomiast ten właśnie warunek, sterylności sprzętu, ma duże znaczenie, może nie dla samej techniki iniekcji, co dla jej skuteczności. Wielokrotne używanie tej samej igły czy też przekłuwanie się tym samym wkłuciem znacząco zwiększa ryzyko infekcji podskórnych. Objawiają się one zaczerwienieniem wokół miejsca wkłucia, swędzącą skóra, a w przypadku wkłuć do pompy – kiedy niesterylna igła jest w skórze przez dłuższy czas – także zmianami ropiejącymi. Nie trzeba tłumaczyć, że z takiego chorego miejsca insulina wchłania się znacznie gorzej – może działać z opóźnieniem bądź nie działać wcale. Infekcje skórne same w sobie mogą też powodować podwyższenie poziomu cukru we krwi.
W systemie rotacyjnym
Mówiąc o technice prawidłowych iniekcji nie sposób nie systemie rotacyjnym wspomnieć o konieczności rotacji miejsc wkłucia. Innymi słowy – nie robimy zastrzyków „na pamięć” w brzuch, tylko wykorzystujemy także przedramiona, pośladki i uda. Podobna zasada dotyczy oczywiście zakładanie wkłucia do pompy insulinowej. O konieczności zmiany miejsc zastrzyków niby wszyscy wiedzą, jednak większość pacjentów, i to zarówno tych „na penach”, jak i „na pompach”, najczęściej w tym celu eksploatuje skórę na brzuchu. Najmniej natomiast w tym kontekście lubiane są uda. Jest to w jakiś sposób wytłumaczalne. Skóra na udach jest grubsza i samo jej przebijanie igłą może być dla pacjentów nieprzyjemne. Większość pompiarzy skarży się, że wkłucia na udach trzymają się krótko, często są bolesne i mogą powodować zasinienia. Niemniej nawet jeśli wykluczymy kontrowersyjne uda (albo będziemy je eksploatować rzadziej), pozostaje nam jeszcze jakieś pole manewru w postaci przedramion i pośladków. Zalecenie rotacji wstrzyknięć nie jest jakąś fanaberią, a ma na celu uchronić pacjentów przed zrostami podskórnymi. W wyniku zbyt intensywnej eksploatacji tych samych miejsc dochodzi do stałych zgrubień podskórnych, które w efekcie uniemożliwiają prawidłowe podanie insuliny. Jeśli natrafimy na zrost, insulina może wchłaniać się gorzej lub nie wchłaniać wcale. Dlatego rotację miejsc wkłucia można uznać za integralną składową prawidłowej techniki iniekcji. Póki cukrzyca jest chorobą skazującą na takie czy inne podawanie insuliny, musimy należycie dbać o powierzchnię naszej skóry, wszak jej dobra kondycja, umożliwiająca zrobienie zastrzyku, będzie nam potrzebna do końca życia.