Żona cukrzyka: Przeprowadziłam kulinarną rewolucję
Aleksandra Zalewska - Stankiewicz
19 czerwca 2023Żona cukrzyka – w życiu i na Instagramie. Pod taką nazwą znajdziecie jej profil w mediach społecznościowych, a na nim mnóstwo przepisów na zdrowe dania. Pełnoziarniste spaghetti ze szparagami, gofry owsiane, pasta z białej fasoli – to tylko przykłady. Zaczęła zdrowo gotować dla męża Grzegorza, który choruje na cukrzycę typu 1. Kulinarna rewolucja wyszła na zdrowie całej rodzinie.
Aleksandra Zlewska-Stankiewicz: To była miłość od pierwszego wejrzenia?
Daria Golik: Poznaliśmy się 16 lat temu w akademiku. Najpierw była między nami przyjaźń, uczucie rozwinęło się później, ale miało silne fundamenty. Nawet zamieszkaliśmy ze sobą, jeszcze jako przyjaciele, ponieważ każde z nas szukało współlokatora, żeby łatwiej byłoby podzielić się kosztami wynajęcia mieszkania. Mówi się, że przyjaźń między mężczyzną a kobietą nie istnieje, ale u nas trwała 6 miesięcy. Później nagle poczuliśmy do siebie coś więcej i zostaliśmy parą.
Po prawie 10 latach znajomości w Państwa życiu pojawiła się cukrzyca. Jak Pani przyjęła informację o chorobie męża?
Dokładnie pamiętam dzień, w którym mąż zadzwonił do mnie ze szpitala z wiadomością, że zdiagnozowano u niego cukrzycę typu 1. Poczułam wtedy ogromny strach, a później złość. Byłam wściekła i zarazem bezradna. Wciąż zadawałam sobie pytanie: „Dlaczego my!?” Nie wierzyłam w to, co się działo. Byłam w 8 miesiącu ciąży, wkrótce miałam urodzić drugiego syna. Młodszy miał 1,5 roku, wymagał opieki. Gdy mąż zadzwonił, byłam wtedy u moich rodziców. Starszy syn już spał, a ja rozmawiałam z moją mamą w salonie. Opowiadałam jej o swoim idealnym życiu, o tym jaka jestem szczęśliwa, że boję się, że jak bańka mydlana wszystko może nagle pęknąć. I nie myliłam się.
Wiadomość o cukrzycy całkowicie zmieniła Wasze życie?
Nasze życie wywróciło się do góry nogami. Pierwszy rok był najgorszy. O chorobie nie wiedzieliśmy nic, ale od początku byliśmy nastawieni na zdobywanie wiedzy. Uczyliśmy się wszystkiego od podstaw, a ten proces mieszał się ze strachem, frustracją i ciągłymi pretensjami do całego świata. Mąż co chwilę pytał, dlaczego to jego spotkało. O ile z czasem o cukrzycy wiedzieliśmy coraz więcej, to ciężko było przestawić myślenie. Dużym wyzwaniem było wprowadzenie odpowiedniej diety, tym bardziej, że nasi synowie byli wtedy mali.
Jak Pani sobie wtedy radziła z zapanowaniem nad domowym chaosem?
Chciałam być perfekcjonistką. Był czas, kiedy przygotowywałam trzy różne wersje obiadów – inny dla męża, inny dla synów i jeszcze inny dla siebie. W domu i w kuchni panował chaos. Od bliskich i znajomych słyszałam mnóstwo porad, co mi wcale nie pomagało, lecz wprowadzało chaos i wpędzało w poczucie winy, gdy coś nie wychodziło.
Od czego zaczęliście zmianę Waszych nawyków żywieniowych?
Na początku wyeliminowaliśmy wszystkie produkty zakazane dla cukrzyków, czyli białe pieczywo, gotowane ziemniaki, makarony, słodkie napoje i słodycze. Wtedy w sklepach kupowaliśmy przede wszystkim kasze, jabłka, ryby, chude mięso, warzywa strączkowe, orzechy. Przez pierwszych 5 lat bardzo rygorystycznie podchodziliśmy do wszystkich tabelek żywieniowych. Dopiero później pozwalaliśmy sobie na większą swobodę. Uważam, że dzięki chorobie męża zmiany żywieniowe wyszły nam na duży plus, skorzystała z nich cała nasza rodzina. Dziś łatwiej jest zapanować nad cukrzycą męża, zwłaszcza, że uprawia on dużo sportu – ćwiczy, należy do klubu rowerowego Gravelowe Beskidy, na rowerze pokonuje setki kilometrów. A aktywność fizyczna pomaga w utrzymaniu dobrego stanu zdrowia.
Stosuje Pani typową dietę cukrzycową?
Nie przepadam za tym określeniem. Staram się, aby przygotowywane przeze mnie posiłki były zdrowe, estetyczne i smaczne. I różnorodnie. A moje gotowanie przekłada się na lepsze wyniki badań mojego męża. W mojej kuchni królują warzywa, na bazie których wyczarowuję różne dania, np. placki z pora, fetę z figami, zapiekankę z kalafiora, krem z cukinii czy grecką musakę. Nie żałuję przypraw – uwielbiam bazylię, zioła prowansalskie, oregano. Jako składniki często wykorzystuję kasze czy rośliny strączkowe.
W kuchni lubi Pani eksperymentować, a z Pani pomysłów korzysta wielu internautów. Ale pewnie też czerpie też Pani inspirację od innych. Od kogo?
Rzeczywiście, w kuchni nie trzymam się ściśle przepisów. Cenię sobie swobodę. Obserwuję wielu blogerów, wcielam w życie ich przepisy, czasem po drobnych modyfikacjach. Dziś, przy ogromnej aktywności sportowej męża, kulinarnie możemy sobie pozwolić nawet na dania zakazane - oczywiście, w rozsądnych ilościach i nie za często.
Który z publikowanych przepisów okazał się prawdziwym hitem, wzbudził największe zainteresowanie?
Największe zainteresowanie wzbudził przepis na ciasto czekoladowe, które w składzie ma jedynie 50 g mąki. Natomiast mój ulubiony przepis to burgery z pieczonym burakiem. Pomimo wysokiego indeksu glikemicznego wolę to niż szynkę, która aż kipi od konserwantów i ulepszaczy.
Mam wrażenie, że cukrzyca Pani męża jest również pod Pani kontrolą. W jaki sposób kontroluje Pani chorobę męża?
Od pewnego czasu przestałam kontrolować cukrzycę męża tak skrupulatnie jak wcześniej. Po pierwsze dlatego, że nauczyliśmy się żyć z tą chorobą. Po drugie, tak jak wspominałam, mąż jest bardzo aktywnym człowiekiem. A po trzecie, 2 lata temu na naszą rocznicę ślubu kupiłam mężowi pierwszy zestaw Dexcom. Zawsze o nim marzył i nie ukrywam, że ten sprzęt odmienił nasze życie. Zmniejszył stres o połowę, a codzienność z cukrzycą stała się łatwiejsza. Coraz mniej sytuacji nas zaskakuje. I już nie muszę pytać męża co godzinę o poziom cukru. Choć sprzętowi nie zaufałam od początku. Przez pierwsze tygodnie jego użytkowania spoglądałam na telefon kilkanaście razy dziennie. To była moja obsesja. Dziś sprawdzam poziom cukru męża raz w ciągu dnia.
Co poradziłaby Pani innym żonom lub mężom, których partnerzy chorują na cukrzycę?
Kluczową radą dla wszystkich którzy zmagają się z tą chorobą u osoby bliskiej jest wsparcie, dużo cierpliwości i przede wszystkim wspólne godzenie się na zmiany. Cukrzyca to choroba z którą da się normalnie żyć! A nawet więcej – może pozytywnie zmienić życie całej rodziny. U nas tak się stało. Zaczęliśmy zwracać naszą większą uwagę na to, co jemy. Dziś jesteśmy bardziej świadomi, co nam szkodzi, a co poprawia zdrowie i samopoczucie. Zarówno ja, jak i nasze dzieci, staramy się dorównać kroku mężowi – jego aktywność godna jest pozazdroszczenia.
Jak Pani odreagowuje codzienne stresy?
Taki oddech jest bardzo potrzebny osobom wspierającym cukrzyków. Najważniejsze to znaleźć czas dla siebie, w dzisiejszym pędzącym świecie zdrowy egoizm jeszcze nikomu nie zaszkodził. W moim przypadku są to ćwiczenia z najlepszym trenerem pod słońcem. To nawet nie tyle odreagowanie, co ładowanie się pozytywną energią. Paradoksalnie cukrzyca męża dodała mi pewności siebie. Nie waham się, gdy pojawia się okazja, aby zrobić coś szalonego. Tak było niedawno, kiedy o 1 w nocy okazało się, że następnego ranka mogę z grupą znajomych wspiąć się na Rysy. Gdy siedziałam na szczycie najwyższej góry w Polsce pomyślałam sobie, że nie warto się bać. Trzeba iść do przodu!
Daria Golik w mediach społecznościowych:
IG: zonacukrzyka2021
FB: zonacukrzyka2021