Ładowanie . . .
Ładowanie . . .

„A jak cukier?” – najgorsze pytanie dla nastolatka

cukrzyca typu 1

Aleksandra Zalewska - Stankiewicz

13 września 2023
Nastolatkowie z cukrzycą chcą być niezależni, a jednocześnie boją się samodzielności. Rodzicom trudno zrozumieć ich zachowania – przewracanie oczami, kłamstwa, eksperymentowanie z używkami. Jak przetrwać okres buntu nastolatka i jak wspomóc go w tym trudnym czasie – o tym rozmawiamy z Martą Siedlecką, psychoterapeutą dzieci i młodzieży, która od ponad 20 lat choruje na cukrzycę typu 1. Na Instagramie prowadzi profil @atentu_psycholog.
 

W jakich sytuacjach rodzice cukrzyków najczęściej decydują się na konsultację z psychologiem?

Do mojego gabinetu najczęściej trafiają osoby, które wcześniej spotkałam na oddziale. Pracuję w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Lublinie na Oddziale Endokrynologii i Diabetologii. Zwykle młodzi ludzie, których spotykam w szpitalu, to osoby przewlekle niewyrównane lub po epizodzie kwasicy ketonowej. W tym przypadku rodzice mówią o buncie. Natomiast od rodziców, którzy kontaktują się ze mną przez internet, częściej słyszę o depresji. Choć wolałabym nie rozdzielać tych dwóch aspektów życia młodego człowieka. Czasem mam wrażenie, że bunt i stany depresyjne to dwie sprawy, które w przypadku cukrzycy wzajemnie się napędzają i przenikają.

 

Jakie zdanie często słyszy Pani w gabinecie?

Część rodziców mówi, że ich dziecko „ma wszystko w nosie!” Wówczas odpowiadam, że to tylko pozory. Rodzic powinien spróbować wczuć się w sytuację swojej pociechy, która przechodzi przez okres dojrzewania z poczuciem, że jest obciążona pewną innością. Panuje przekonanie, że cukrzyca jest chorobą, nad którą łatwo zapanować, że wystarczy ważyć jedzenie i podawać insulinę. Tymczasem to jest ciężkie przewlekłe doświadczenie, również psychiczne, które młodego człowieka potrafi przerosnąć. 

 

Co radzi Pani rodzicom, których dzieci – cukrzycy, zaczynają dorastać, co w większości przypadków oznacza walkę o samodzielność. Opiekunom trudno zapanować nad lękiem o młodego człowieka, którego do tej pory mieli pod kontrolą. 

Tłumaczę, że każdy rodzic musi zmierzyć się z dorastaniem dziecka, niezależnie czy jest ono zdrowe, czy chore. W przypadku cukrzycy łatwiej przejść przez tę proces, jeśli wcześniej pozwalamy dziecku na samodzielność. Jeśli młody człowiek choruje od wczesnych lat dziecięcych, to jego samokontrolę cukrzycy należałoby skorelować z rozwojem szkolnym. Podam przykład. Jeśli pozwalamy dziecku samodzielnie chodzić do szkoły i z niej wracać, to pozwólmy jemu samodzielnie podawać dawki korekcyjne insuliny samodzielnie, ale pod naszą kontrolą – np. gdy rozmawiamy z dzieckiem przez telefon. Stopniowo odpuszczajmy tę kontrolę, tym samym dając dziecku prawo do tego, aby brało na siebie coraz większą odpowiedzialność. Jeśli mu na to nie pozwolimy, w sytuacji gdy rzeczywiście będzie chciało się usamodzielnić, nie będzie potrafiło o siebie zadbać. A wtedy pojawią się problemy z  wyrównaniem glikemii. Chciałabym też zaznaczyć, że dzieci widzą, kiedy ich rodzic się boi. W związku z tym bardzo ważne jest, w jaki sposób reagujemy w sytuacjach stresowych, np. na odchylenia w glikemii. Jeśli dziecko będzie widziało nasz niepokój, później przełoży to na własne zachowania. 
 

Jaka jest recepta na to, aby jednak dać dziecku prawo do samodecydowania o sobie, a jednocześnie otaczać je parasolem ochronnym w taki sposób, aby nie czuło się osaczone?

Przede wszystkim zacznijmy z dzieckiem rozmawiać – nie tylko o chorobie, ale o jego radościach i zmartwieniach. Bardzo często młodzi ludzie podkreślają, że pierwsze pytanie, które słyszą od rodziców po ich powrocie z pracy brzmi: „A jak cukier?” Ja również mam podobne doświadczenia z dzieciństwa. Non stop słyszałam pytania o poziomy cukru i samopoczucie w związku z hiper lub hipoglikemiami. Już wtedy mnie to drażniło. Dziś, w dobie CGM-ów, kiedy rodzic na bieżąco może śledzić w telefonie wyniki dziecka, pytanie: „A jak cukier”, traci sens. Lepiej zapytać o to, jak minął dzień w szkole, czy wydarzyło się coś ciekawego, czego się nauczyło, z kim spędzało przerwy. A potem warto dodać, że jeśli w związku z cukrzycą będzie czegoś potrzebowało, to zawsze może na nas liczyć.
 

Większość cukrzyków w wieku nastoletnim buntuje się – część z nich robi te rzeczy, których robić im nie wolno, właśnie ze względu na chorobę. Zgodnie z zasadą, że zakazany owoc najlepiej smakuje. Gdy rodzic próbuje rozmawiać o zagrożeniach, dzieci się buntują. Jak zacząć tę rozmowę?

Podobnie jak rozmowy z dziećmi zdrowymi – kontekstowo. Jeśli młody człowiek planuje swoje pierwsze wyjście, na którym – jak domyśla się rodzic – mogą pojawić się używki, warto zagadnąć o to niby przypadkiem. Mama czy tata mogą powiedzieć, że niedawno przeczytali artykuł o tym, że konkretny rodzaj alkoholu ma tendencję do obniżania poziomu cukru, a wtedy diabetyk można swoje odczucia pomylić z hipoglikemią. Musimy liczyć się z tym, że młody człowiek zacznie przewracać oczami, ale na pewno coś zostanie w jego głowie. 

Zakazy będą prowokowały do niewłaściwych zachowań?

Jako dziecko miałam sporo zakazów. Lekarze straszyli nas – młodych cukrzyków – ślepotą i amputacjami. A to przekładało się na nasz strach. Dziś dużo mówi się o zdrowiu psychicznym – 20 lat temu nie było takich rozmów. Wielu rodziców egzekwowało cukrowe posłuszeństwo karami. Mnie chowano insulinę, abym nie mogła podjadać między posiłkami. Jestem zdania, że młody człowiek musi wiedzieć, że pewnych rzeczy mu nie wolno. Nastolatkowie często eksperymentują – dotyczy to zarówno ryzykownych zachowań jak i używek. W obliczu tych eksperymentów cukrzycę warto normalizować, a nie panikować jeszcze bardziej, bo osiągniemy odwrotną reakcję. Cukrzyk zacznie ignorować chorobę, udawać, że jej nie ma. Bardzo często młodzi cukrzycy celowo okłamują rodziców, mówiąc, że nie zjedli batonika czy chipsów. Nie mówią prawdy, ponieważ obawiają się agresywnej reakcji rodzica. Jeśli dojdzie do takiej sytuacji nie pytajmy: „Dlaczego kłamiesz”, ale lepiej „Co takiego się stało, że nie powiedziałeś mi prawdy”? 
 

Jak przetrwać czas nastoletniego buntu diabetyka?

Doradziłabym rodzicom, aby spróbowali wejść w tzw. buty swojego dziecka. Dosłownie. Warto zrobić taki eksperyment – przez kilka dni mierzyć sobie poziom cukru, kilkanaście razy dziennie kłuć się igłą (oczywiście bez insuliny), ważyć sobie jedzenie. Wtedy rodzice zmienią perspektywę, a dziecko doceni, że rodzice chcą realnie zrozumieć ich problemy. Porozmawiajcie o tym, nazwijcie to, co czujecie. Pozwólcie mówić córce czy synowi. Być może będzie to pretekst do rozmowy o emocjach, których przecież w młodych ludziach jest mnóstwo. Starajcie się widzieć w dziecku człowieka, a nie cukrzycę. Zastanówcie się jacy sami byliście w ich wieku. Stawiajcie mądre granice i wyciągajcie konsekwencje z ich łamania (nie mylić z wiecznym karaniem). Ale przede wszystkim pokazujcie, że dziecko i jego sprawy są dla Was ważne.
 
Z moich obserwacji wynika, że ci cukrzycy, którzy od początku byli samodzielni w swojej chorobie, lepiej radzą sobie z nią w przyszłości. Ma Pani podobne obserwacje, czy to nie jest reguła?
 
Zdecydowanie zgadzam się z tym poglądem. Natomiast choroba jest ogromnym obciążeniem i w tej samodzielności można się pogubić, jeśli nie jest ona wdrażana stopniowo. Kiedy dziecko słyszy diagnozę, mimo bliskości rodziców i lekarzy, tak naprawdę musi samodzielnie zmierzyć się z chorobą. Jego mózg dopiero się rozwija, dziecko uczy się emocji, radzenia sobie z różnymi uczuciami, w tym z samotnością w cukrzycy. Tego się nie uniknie. Bądźmy blisko dziecka, ale nie wyręczajmy go we wszystkim za wszelką cenę.

Powiązane artykuły

Zna to z autopsji! Dietetyka dla cukrzyka
Zna to z autopsji! Dietetyka dla cukrzyka

Aleksandra Zalewska - Stankiewicz

17 kwietnia 2023
Z pompą i plecakiem w świat
Z pompą i plecakiem w świat

Aleksandra Zalewska - Stankiewicz

27 lutego 2023
Nie taka słodka rodzinka
Nie taka słodka rodzinka

Aleksandra Zalewska - Stankiewicz

26 września 2022

Pobierz naszą aplikację

Diabetyk24.pl zawsze pod ręką